Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Recenzja For Honor – rycerskiej gry Ubisoftu

red
Recenzja For Honor – rycerskiej gry Ubisoftu
Recenzja For Honor – rycerskiej gry Ubisoftu Conowego.pl
Nic dziwnego, że For Honor jest tytułem, na który czekało wielu graczy – kogo nie oczarowałaby zapowiedź możliwości wzięcia udziału wyimaginowanych średniowiecznych bitwach, w których naprzeciw sobie staną rycerze, wikingowie oraz samurajowie. Ta gra miała oferować naprawdę ciekawe doświadczenia, ale jak wypada w rzeczywistości?

14 lutego na rynku zadebiutowała nowa gra studia Ubisoft Montreal, znanego z serii Far Cry oraz Assassin’s Creed. Chodzi tu oczywiście o For Honor, czyli sieciową grę akcji, w której naprzeciw sobie stają rycerze, wikingowie i samurajowie. Za tą produkcją stoi bardzo ciekawy pomysł umieszczenia graczy na quasi-średniowiecznym polu bitwy i dania im możliwości stoczenia zaciekłej walki na jego terenie. Już od czasu jej pierwszych zapowiedzi miałam obawy co do tego, w jaki sposób ten pomysł zostanie zrealizowany – czy słusznie?

Unik, cięcie, blok…

W For Honor ogromne znacznie ma walka, zwłaszcza od strony tematycznej – dlatego cieszy mnie fakt, że twórcy tej produkcji zaimplementowali w niej system walki z prawdziwego zdarzenia. Na samym początku zaznaczę, że tutaj bezmyślne uderzanie w przyciski klawiatury na nic się nie zda – dlatego warto przejść samouczek, który pokazuje, jakimi zasadami powinniśmy kierować się podczas potyczek. Dzięki wprowadzeniu można dowiedzieć się na przykład, że przesuwając mysz w lewo, w prawo bądź w przód zmienimy pozycję Waszego bohatera. W różnych pozycjach możemy wykonywać różne ataki – odpowiednio z lewej, z prawej oraz z góry. Co więcej, jeśli wybierzemy odpowiednią pozycję w trakcie ataku przeciwnika, wykonamy blok. To oczywiście tylko część ruchów, jakie macie do dyspozycji.Choć samouczek może wydawać się prosty, w starciu z innymi graczami przekonacie się, że w rzeczywistości system walki jest niezwykle wymagający. Każda z frakcji posiada inny styl walki. Ba, każdy z 12 bohaterów walczy inaczej i z każdym bohaterem walczy się inaczej. Dlatego tak ważne jest, aby dokładnie poznać ich wszystkich. Na szczęście, twórcy gry nam to ułatwili, umieszczając w niej szereg materiałów wideo, które pokazują zarówno podstawy zasad walki daną postacią, jak i kwestie nieco bardziej zaawansowane. Co ciekawe, tak jak w klasycznych bijatykach, w For Honor możemy wykonywać serie uderzeń charakterystyczne dla każdego bohatera, korzystając z odpowiednich kombinacji klawiszy. Te kombinacje możemy poznać, oglądając wspomniane filmy, bądź zapoznając się z informacjami umieszczonymi w menu.

Jedno jest pewne, w For Honor każde uderzenie, każdy unik oraz każdy blok mają znaczenie. Z tego powodu warto znać zarówno swoje możliwości, jak i charakterystykę stylu walki bohatera, którym posługuje się nasz przeciwnik.

Tylko wprowadzenie, czy coś więcej?

Właściwie, dodatkowym samouczkiem można by nazwać kampanię fabularną gry. Ten tryb podzielono na trzy rozdziały zawierające po 6 misji, a każdy z nich skupia się na innej z trzech wspomnianych frakcji. Kampania zmusza nas do przeskakiwania z jednego bohatera do drugiego, co ma zarówno swoje wady, jak i zalety. Z jednej strony czyni to tryb fabularny świetnym wprowadzeniem do gry wieloosobowej, ale z drugiej nie pozwala na wykorzystanie pozyskanej wiedzy na temat danej postaci w kolejnych misjach. Zamiast tego, podczas niemal każdego etapu danego rozdziału musimy zapoznawać się z nowymi instrukcjami na temat nowego bohatera. Nie było by w tym nic złego, gdybyśmy otrzymali do dyspozycji więcej niż 18 misji.Niestety muszę stwierdzić, że kampania nie prezentuje historii, która niesie za sobą ważny morał. Ten tryb przekazuje nam tylko, że „wojna jest zła”, co, jak zapewne wiecie, nie jest odkryciem stulecia. Poza tym, wiele do życzenia pozostawia jego scenariusz – nie dość że dialogi, które usłyszymy podczas misji bywają po prostu głupie, zazwyczaj wcale nie pasują do średniowiecznego klimatu gry. Często postaci wyrażają się tak, jakby żyły w XXI wieku. Oczywiście, podczas kampanii zobaczymy interesujące cutscenki oraz będziemy mieli do czynienia z akcją, której nie doświadczymy podczas rozgrywki wieloosobowej, ale mimo to nie mogę oprzeć się wrażeniu, że tryb fabularny został wepchnięty do For Honor nieco na siłę.

Razem raźniej

Biorąc pod uwagę to, jakiej jakości kampanię Ubisoft nam zaserwował, można stwierdzić, że twórcy For Honor chcieli, aby najwięcej czasu gracze spędzili w rozgrywce wieloosobowej. Tutaj do dyspozycji mamy wiele trybów – Pojedynek i Potyczkę, w których odpowiednio stajemy do walki „jeden na jeden” lub „dwa na dwa”, Deathmatch (podzielony dodatkowo na Bitwę, w której dążymy do zdobycia 1000 punktów oraz Eliminację, przypominającą Potyczkę, jednak przeznaczoną dla 4-osobowych drużyn), a także Dominację, tryb w którym musimy starać się o kontrolę obszarów na mapie w celu zdobywania punktów, tak jak w Bitwie. Mecze możemy rozgrywać na 6 różnych mapach – wydaje mi się, że jak na początek to całkiem przyzwoita liczba.

W Dominacji zapewne spędzimy najwięcej czasu, ponieważ to właśnie ona wymaga najwięcej taktycznego myślenia. W jej ramach musimy dbać o to, aby punkty A,B oraz C należały do nas, ponieważ to właśnie dzięki nim zdobywamy potrzebne punkty. Jeżeli nasza drużyna zdobędzie 1000 punktów, grupa przeciwna ulega rozpadowi – jej członkowie nie mogą się odradzać, jeśli nie zabiją wrogów lub nie odzyskają niektórych obszarów. Drużyna wygrywa, zabijając ostatniego członka rozbitej grupy. Niestety, wadą tego trybu jest to, że po zdobyciu 1000 punktów przez obydwie drużyny interfejs dosłownie zamienia się w śmietnik – na ekranie pojawiają się pseudonimy oraz portrety wszystkich bohaterów, co ogranicza pole widzenia i utrudnia rozgrywkę w jej najważniejszym momencie.Pojedynek i Potyczka pozwalają na przetestowanie własnych umiejętności w walce z przeciwnikiem w ciągu maksymalnie 5 rund. Zarówno jeden jak i drugi tryb daje mnóstwo frajdy, jednak Potyczka ujawnia kluczową wadę systemu walki For Honor. Otóż, gdy przeciwnik pokona naszego towarzysza w zadzie przegraliśmy, ponieważ nie mamy niemal żadnych szans na to, aby pokonać dwóch przeciwników na raz. To wyraźnie pokazuje, że system walki został stworzony głównie z myślą o starciach „jeden na jeden”. Choć w grze możemy korzystać z tak zwanego Trybu Zemsty, w który mamy szansę wejść w walce z dwoma przeciwnikami, a który zwiększa nasze możliwości bojowe, nawet on nie pomaga w takiej sytuacji. Zabić kogoś, kto już walczy z kimś innym, jest naprawdę łatwo. Ten sam problem jest zauważalny w innych trybach, w których mierzą się ze sobą drużyny 4-osobowe, zwłaszcza w Eliminacji, podobnej do Potyczki i Pojedynku. W niej szczególnie uciążliwa jest jednak możliwość wskrzeszania sojuszników, która umniejsza wartość śmierci.Eliminację możemy wypróbować w ramach trybu Deathmatch, do którego należy również wspomniana Bitwa. Bitwa w dużym stopniu przypomina omówioną wcześniej Dominację. Niestety, po wybraniu tego trybu nie można zrezygnować z jednej czy drugiej, co może zmuszać nas do grania w coś, na co wcale nie mamy ochoty, tak jak było w moim przypadku – wielokrotnie zdarzało się, że dołączałam do Eliminacji, mimo że chciałam grać w Bitwę.

W sumie, tryby wieloosobowe oferują spore możliwości, jednak im także nie brakuje wad, z których wielu jeszcze nie wymieniłam. Po pierwsze, mimo że For Honor posiada sporą bazę graczy, trudno jest trafić na rozgrywkę, w której nie znalazłyby się boty. Czasem przynajmniej część botów zastępowana jest przez graczy w trakcie meczu, ale zdarza się, że sztuczna inteligencja steruje bohaterami jednej z drużyn do końca rozgrywki, ułatwiając odniesienie zwycięstwa jej przeciwnikom. Co więcej, matchmaking jest na tyle niedopracowany, że czasem na znalezienie meczu, w którym chcielibyśmy stawić czoła innym graczom, trzeba czekać bardzo, bardzo długo. W takim przypadku, gdy moja cierpliwość się kończy, zamiast czekać dalej postanawiam wziąć udział w rozgrywce przeciw sztucznej inteligencji. Poza tym, gdy już dołączymy do gry, zdarza się, że wystąpi błąd i zostaniemy z niej wyrzuceni. Zapewne za ten stan rzeczy odpowiada decyzja, jaką podjął Ubisoft, rezygnując z serwerów dedykowanych i stawiając na serwery peer to peer.W For Honor czekają na nas także długie ekrany ładowania. Okazuje się zatem, że w For Honor czekamy na dołączenie do rozgrywki, na załadowanie się lobby gry, na załadowanie się mapy, czasem nawet w trakcie rozgrywki na „odzyskanie stanu rozgrywki”, nie wspominając o ekranie ładowania przy włączaniu gry. Cóż, sporo tego czekania, być może nawet więcej niż grania.
Nie wszystko złoto, co się świeci

Wracając do kwestii bohaterów For Honor, powinnam pochwalić możliwości personalizacji postaci, w które możemy się wcielać podczas bitew. W przypadku niektórych do dyspozycji mamy opcję zmiany płci. Poza tym, możemy modyfikować tatuaże oraz malunki zdobiące ich skórę. To nie wszystko – wedle naszego gustu możemy ustalić także kolor stroju bohatera. Część elementów – to jest wspomnianych tatuaży i podobnych detali, odblokowujemy wraz ze zdobywaniem kolejnych poziomów doświadczenia.
Warto dodać, że naszych bohaterów możemy wyposażać w różnorodne bronie oraz elementy zbroi, które mamy szansę zdobyć na kilka sposobów – na przykład podczas bitwy, czy wydając stal – walutę tej gry – na grabież, która w zasadzie polega na kupowaniu pakietów tych elementów.

Czytaj cały tekst recenzja For Honor na Conowego.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto